czwartek, 23 sierpnia 2012

IV. Sprzeczka

     Japonia jednak potrafiła zaskakiwać — szczególnie, jeśli o pogodę chodziło.
     Biały puch stał się aż nader nieprzyjemną, szarą papką w zaledwie dwa dni, a pochmurne niebo brutalnie odebrało dzieciakom możliwość ciągłej zabawy na zewnątrz.
     Przełknęła ciężko ślinę i zeskoczyła z ostatniego schodka, ciesząc się, że dzięki przesuniętej lekcji wyjątkowo nie musi zawracać sobie teraz głowy młodszą siostrą, która dzisiaj postanowiła do przedszkola wybrać się z matką. Zacisnęła delikatnie dłoń na rączce teczki i szybkim krokiem opuściła dość obskurne miejsce.
      Do szkoły nie miała daleko — musiała jedynie skręcić w wąską uliczkę i wspiąć się po wałach w górę, aby wyjść na wprost wdrapującym się pod górkę, z której placówka zresztą najbardziej słynęła, uczniom. Problemem było jedynie to, że grunt w niektórych miejscach rozmókł od ciągłej ulewy, więc dziewczyna zwyczajnie marnowała dwa razy więcej energii na ślizganiu sie po czymś na wzór pochyle ułożonego bagna.
       Haruno złapała się jakiejś gałęzi wystającej z ziemi, podciągając i z westchnięciem pełnym ulgi wyprostowała się w plecach, widząc już przed sobą zarysy licealistów spieszących na lekcje. Tym razem już całkowicie spokojnie przeszła te kilkadziesiąt metrów, po czym przystanęła i uśmiechnęła się lekko w kierunku zdyszanej przyjaciółki ostatkami sił wchodzącej na pagórek.
  — Ohayo — powiedziała, ledwo poruszając spierzchniętymi wargami.
     Hinata nie miała najlepszej kondycji; była w stanie paść po ledwo minucie truchtu, a dojście do szkoły było dla niej istną katorgą. Nie obrywało jej się jednak na wychowaniu fizycznym — głównie dlatego, że na ów lekcję nie chodziła. Dziewczyna była jakieś dwa lata po operacji kręgosłupa, toteż miała świstek upoważniający ją na brak ćwiczeń do końca życia. Do szkoły z kolei zwykle przywoził ją starszy kuzyn, acz raz na jakiś czas sama musiała się pofatygować, gdy ten miał coś ważniejszego do zrobienia.
  — Ohayo — odparła, uśmiechając się do niej promiennie, gdy Hyuuga nastawiła nad nią swoją parasolkę. Ubranie zdążyło przylgnąć do Haruno niczym druga skóra, jako iż na sobie miała jedynie szkolny mundurek i beżowy, dość gruby sweterek.
  — Znowu? — Sakura miała niewyobrażalnego pecha, szczerze mówiąc. Ilekroć ciemne chmury zdołały się na decyzję o tym, żeby na ziemię spuścić nieco deszczu, ona albo nie brała ze sobą parasola, albo tenże przedmiot zostawał brutalnie potraktowany przez wiatr lub rozwydrzonych licealistów, przez co nie nadawał sie już do użycia. Kończyło się na tym, że jeszcze bardziej kurczyła zasoby portfela swojego lub matki, chociaż i tak były bliskie zbankrutowaniu. Dziewczę kiwnęło w odpowiedzi głową i wyciągnęło ramię w kierunku towarzyszki, wiedząc, że jeśli jej nie pomoże, najprawdopodobniej zrezygnuje za kilka sekund i sturla się na sam dół, jęcząc wniebogłosy.

***

     Nauczyciel ponownie zlustrował uśmiechającą się niewinnie zielonooką i pokręcił głową w geście zażenowania. Jak można świadomie przyjść do szkoły w mokrych ciuchach, a w dodatku nie mieć nawet durnego stroju na zmianę?
  — Yamanaka, pożycz coś koleżance — zwrócił się do jednej z uczennic siedzących na samym przodzie.
      Urodziwa blondynka podniosła się z krzesła, zerkając kątem oka na stojącą w drzwiach, przemokniętą do suchej nitki postać. Westchnęła ciężko i chwyciła zamek swojej torby. Otwarła ją i poszperała na dnie, mając szczerą nadzieję, że znajdzie coś, co nie będzie przepocone. Po chwili podniosła sie z klęczek i wyciągnęła starannie złożone ubrania przed siebie, pozwalając sobie na delikatny, ledwo zauważalny uśmiech.
       Gdyby pozwoliła sobie na więcej, gdyby tylko pokazała, jak bardzo jej współczuje, czy zwyczajnie zaczęłaby rozmowę o charakterze przyjaznym, najprawdopodobniej również wmieszałaby sie w całą tę sprawę z Karin, która całe zajście z ciekawością obserwowała z ostatniej ławki.
       Sakura skinęła głową w geście podziękowania i  opuściła salę, z ulgą wypuszczając powietrze. W ślamazarnym wręcz tempie doszła do żeńskiej łazienki, w celu zamknięcia się w kabinie i spokojnego przebrania się.
       Nie było powodu do pośpiechu — lekcje się jeszcze nie zaczęły, wszyscy przyszli wcześniej tylko i wyłącznie z powodu próby do przedstawienia teatralnego zaplanowanego na przyszły tydzień, w którym zresztą udziału mieć nie miała; i słusznie, bo sama odczuwała w głębi siebie potworny lęk przed wyjściem na scenę.
     Zawiązała włosy w kok na czubku głowy, mając nadzieję, że woda w nich zgromadzona nie opadnie na ubrania koleżanki. Zerknęła w lustro i uśmiechnęła się delikatnie, widząc, że biała, szeroka koszulka nie ma ani jednej plamy, a  jej materiał nie opina sie ciasno na jej biuście. Czuła swobodę ruchu, szczególnie, że spódnicę zamieniły długie, granatowe, dresowe spodnie, wręcz idealnie na nią pasujące. Z cichutkim ziewnięciem odwróciła się na pięcie, myśląc, co będzie robić przez najbliższą godzinę. Chwyciła swoją teczkę i oparła ją na plecach, ale nim przekroczyła próg, w pomieszczeniu przybyło towarzystwa. Przełknęła ślinę, gorączkowo myśląc, co może zrobić w tej sytuacji, gdy czerwonowłosa wraz z bandą równie wrednych koleżanek rechotała z powodu kąśliwej uwagi na temat jej różowych kosmyków.
  — A ty gdzie się wybierasz?
     Mocne pchnięcie, ból w okolicy łopatki, zduszony jęk i znów rechotanie. Zielonooka chwyciła za obolałe ramię, wypuszczając z dłoni teczkę i spoglądając z lekkim przestrachem na zgromadzone uczennice.
  — Wiesz, tak sie zastanawiam, czyją sprawką są pewne... plotki. Widzisz, dziecko, ktoś podobno rozpowiada, że jestem, grzecznie rzecz ujmując, narwana. Chyba zdajesz sobie sprawę, kto jest najprawdopodobniejszym sprawcą tej fałszywej informacji, co? — Kolejny kpiący uśmieszek na malinowych wargach okularnicy przyprawił ja o mdłości, toteż odruchowo zakryła dłońmi swoją twarz, bojąc się, że jeszcze jej śniadanie znowu zawita na świat zewnętrzny.
     Nim się spostrzegła, jej włosy wylądowały w pięści jednej z licealistek. Niedobrze. Zdezorientowana odruchowo odepchnęła się od niej łokciem, przez co tamta wyrwała jej przypadkowo kilka pojedynczych kosmyków. Haruno podniosła się z kafelek i złapała za teczkę, widząc, jak rozwścieczona Karin podchodzi coraz bliżej i bliżej, widocznie nie mając zamiaru skończyć jedynie na słowach.

***

     Dziewczyna zwyczajnie się bała. Widziała, jak po cichu klasę opuszcza czwórka dziewczyn, a przez szparę w nie do końca zasuniętych drzwiach zaobserwowała, jak wszystkie kierują się do łazienki. Biorąc pod uwagę fakt, iż żadna z nich nie była przyjaźnie nastawiona do koleżanki, która dobre pół godziny temu wyszła, aby się przebrać, co było same w sobie czymś co najmniej denerwującym. Nie dziwne, że nauczyciel poprosił ją, aby sprawdzić, co się tam dzieje.
     Temari poprawiła nerwowo gumkę do włosów i przyspieszyła, słysząc niepokojący huk. Przez otwarte wejście do ubikacji zobaczyła sprzeczające się dziewczęta, toteż bez chwili zastanowienia zawróciła i biegiem powróciła do sali.
  — Bójka — oświadczyła krótko, dysząc ciężko i mając nadzieję, że nie będzie trzeba wyjaśniać znaczenia tego prostego, krótkiego słowa, a mężczyzna po prostu szybko zainterweniuje i rozdzieli szarpiące się licealistki, nim dojdzie do czegoś poważniejszego.

————
Nigdy jeszcze pisanie czegoś nie szło mi tak długo — naprawdę.
Jeśli wyłapiecie jakieś błędy, powiadomcie mnie w komentarzu. A na długość, proszę Was, nie narzekajcie tym razem, staram sie pisać tak, aby wszystko sie zmieściło, ale też żeby nie było aż nazbyt mętne. ;)
Ogólnie, to chyba już u mnie z czasem w porządku, więc do początku roku szkolnego rozdziały powinny pojawiać się w miarę regularnie, a jak będzie potem — nie wiem. 

BOŻE JAKIE TO ŻENUJĄCE

7 komentarzy:

  1. Hej, piszesz świetnie! Nie wiem, czy ci mówiłam, ale dodałam ciebie do linków na swoim blogu. Bardzo podoba mi się twój blog, więc po prostu musiałam to zrobić! Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A to niespodzianka. Nie spodziewałam się tak wcześnie rozdziału ale to bardzo dobrze. No cóż, krótko, zwięźle i na temat, aczkolwiek szkoda, że skończyłaś akurat w takim momencie. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej się potoczy i czy Sakura dozna jakichś poważniejszych obrazów... Oby nie, nie znęcaj się aż tak nad nią. Mimo wszystko rozdział w porządku, tyle że ja nadal czekam na rozwój prawidłowej akcji. (Cała ja). Pozdrawiam serdeczenie i czekam na next.

    www.wa-shira.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie skupiam się na wprowadzaniu bohaterów - akcją właściwą zajmę się dopiero za jakieś dwa rozdziały. :D
      Za opinię dziękuję serdecznie i pozdrawiam, Senseless.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba twój blog i zawsze jak go czytam wydaje mi się od razu, że mamy późną jesień albo zimę.
    I zaraz wpadam w melancholie.Biedna Sakura, Sasuke który jest dla mnie zagadką ale jak zawsze występują wierni przyjaciele:) Czekam na następne rozdziały i rozwój akcji:) Pozdrawiam
    KociaŁapka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jej, jak mi się słodko powoli robi. :D
      Sakura nie jest biedna, tylko jeszcze nie umie postawić na swoim, a Sasuke... jest równie głęboki co kałuża pod moim blokiem, więc nie widzę w nim ani krzty tajemnicy. No, ale jeśli ewentualni czytelnicy tak twierdzą, no to cóż, schlebia mi to bardzo. ;)
      Rozdział ma być dzisiaj i niby mam całą koncepcje w głowie, ale za Chiny Ludowe póki co nie potrafię wycisnąć z siebie jednego w miarę znośnego zdania, więc przewiduje ewentualny poślizg do jutra. Tyle z informacji technicznych. :3
      Również pozdrawiam, Senseless

      Usuń
    2. E tam, e tam:P

      Usuń
  4. Znowu świetnie! Niestety w szkołach występują podobne sytuacje do tej, w której się znalazła Sakura, nawet w tych lepszych. Taka smutna prawda :( Akcja płynnie się rozwija, lecę czytać ciąg dalszy. Pozdrawiam
    ( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń