czwartek, 16 sierpnia 2012

III. Listy



      Tak, jak wczoraj dzieci mogły bawić się na świeżym powietrzu ubrane jedynie w czapki i bezrękawniki, tak dziś ich obowiązkiem było ubranie rajstop, grubych spodni i kilku swetrów. Po raz pierwszy od kilku lat chodniki zostały zakryte przez puszysty, biały śnieg.
     Upiła kolejny łyk gorącej czekolady, drżąc na całym ciele. Pociągnęła nosem i odstawiła kubek na stolik, nogi powoli wkładając pod kotatsu. Westchnęła cichutko i naciągnęła rękawy granatowego swetra aż po czubki palców. Przesunęła spojrzeniem po pomieszczeniu. Gdzieniegdzie od ścian odchodziła biała tapeta, a w kącie, przy szybie będącej granicą między pokojem a balkonem, stały otwarte kartony. Jakoś nikomu nie chciało się wszystkiego wypakowywać i urządzać się bardziej. I tak bardzo prawdopodobnym jest, że wyjadą zaraz po skończeniu przez nią liceum.
  — Wychodzę, Sakura. Za godzinę weź leki, potem najlepiej się połóż, dobrze? — Do jej uszu dobiegł zatroskany głos Reiko. — Kokoro dziś idzie do koleżanki, więc nie będzie problemu z jej odbiorem. Wrócę później niż zwykle, jak mówiłam już przedtem... no. Poradzisz, sobie prawda?
     Młodsza Haruno z delikatnym uśmiechem zerknęła w stronę drzwi wyjściowych i kiwnęła energicznie głową. Starsza kobieta westchnęła, po czym złapała za swoją torebkę i zdecydowanym ruchem nacisnęła klamkę.

***

     Otępiałym wzrokiem badał każde słowo na białej kartce. Pociągnął kolejny łyk pomarańczowego soku i podniósł się z ławki. Niczym cień chwilę później dołączył do niego nieco niższy, zgarbiony chłopak, ukazujący w szerokim uśmiechu swoje rekinie zęby. Dłonie zaciskał na materiale czarnych spodni, wyraźnie oczekując odpowiedzi bruneta.
  — Nie. Nie dołączę do żadnego klubu strzeleckiego. — Zmiął papier i cisnął nim w kierunku znajomego. — I tak nie mam na to czasu. Dzisiaj już zwłaszcza.
  — No ale Sasuke... potrzebujemy jeszcze jednego członka... — jęknął rozpaczliwie Hozuki, marszcząc przy tym brwi. — Poza tym, ćwiczyłeś przecież jako dziecko, tak?
  — Stare dzieje. Spadaj.
     Suigetsu próbował wyprzedzić go i tym samym zatrzymać, ale Uchiha nawet na niego nie spojrzał. Szedł przed siebie z uniesionym podbródkiem, zarzucając teczkę na plecy. I chociaż jego postawa świadczyła o pewności siebie, w środku głowy miał mętlik i tylko mętlik. Koniec lekcji bowiem nadszedł szybciej niźli się tego spodziewał, a już na samym początku był poinformowany o tym, że to właśnie on, Bogu ducha winny Sasuke, sierota jedna, musi zanieść lekcje chorej koleżance. Tej chorej koleżance. Wymagało to spokoju, aby mógł się psychicznie przygotować — zasadniczo, to już nie chodziło tu o to, że musiałby z nią rozmawiać. Bał się raczej tego, że znowu rzuci się na niego jak ostatnio, kiedy w przypływie miłosierdzia próbował donieść jej siostrzyczkę do domu.
      Zerknął za okno, wsadzając jedną rękę w kieszeń. Z nieba prószył delikatny, biały puch, tak rzadko spotykany no terenie Japonii. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w górę, kiedy do jego głowy napłynęły wspomnienia z takich okresów. Sanki z bratem, lepienie bałwana z matką i... listy.
      Przełknął ślinę, a jego twarz przybrała nagle nachmurzony wyraz — trzy lata. Jutro miały minąć trzy lata, odkąd wysłała mu ostatnią wiadomość.  A on nie odpowiedział. To była jego wina, że ich stosunki tak się pogorszyły. Jego.
      Ale przecież się nie przyzna, nie tylko przed nią, ale i samym sobą.
      Zagryzł policzki i, zaciskając palce na rączce teczki, ruszył szybkim krokiem przed siebie, ignorując ciągłe nawoływania niebieskowłosego.
      Przemknął się przez szparkę między drzwiami a framugą i zbiegł po schodach, mając nadzieję, że zachmurzone niebo nie postawi mu powodu, dla którego zmuszony będzie wejść do mieszkania różowowłosej na dłużej.
     Według kartki z adresem mieszkała w kamienicy niedaleko szkoły, toteż wiele mu nie zajęło dojście na miejsce. Zasadniczo, to nie więcej niż dwie minuty później, drżąc z nerwów, zadzierał głowę w celu odnalezienia odpowiednich drzwi. Kiedy brnął wzrokiem po rozlatującej się dachówce i odchodzącym ze ścian tynku, miał nawet nadzieję, że to nie tu, że jego dawna, korespondencyjna koleżanka wcale nie musi żyć w takich warunkach.
     Sprawdził to cztery razy, a kiedy zrezygnowany stwierdził, że piętrowy budynek jest jego celem, powoli zaczął wdrapywać się po schodach na samą górę. Włócząc nogami podszedł do siódemki i z nieprzyjemnym uczuciem kumulującym się w okolicy przełyku, zapukał, nie widząc nigdzie dzwonka.
      Wejście uchyliło się, a Sasuke dostrzegł w niewielkiej szparze uroczą twarzyczkę, zaczerwienioną delikatnie na licach. Pojedyncze kosmyki, które wyrwały się z koku na czubku jej głowy, muskały lekko rozchylone usta i opadały na zielone oczy. Dziewczyna zadrżała wyraźnie z powodu zimna i wyprostowała się w plecach. Drzwi otwarły się szerzej, dzięki czemu Uchiha miał opcję lustrowania jej smukłego ciała. Miała na sobie jedynie cienki sweter, którego rękawy były na tyle długie, aby przykrywały niemal całe jej dłonie, oraz krótkie, szare spodenki. A najgorsze było to, że czym więcej widział, tym szybciej jego serce biło.
  — Wchodź — mruknęła cichutko, bawiąc się małym, srebrnym wisiorkiem w kształcie sowy. Pociągnęła nosem i cofnęła się nieco, wpuszczając go do środka.
     Pierwsze wrażenie było błędne; było tu przytulniej niźli w jego gustownie urządzonym salonie, pomimo tego, iż tutaj walały się kartony, a gdzieniegdzie deski w podłodze były nadłamane. Panowała tu przyjemna aura ciepła i spokoju, a chłopak natychmiast poczuł nagłą przyjemność spowodowaną pobytem w tym miejscu. Gdyby nie to, że krępowała go obecność Sakury, z chęcią zostałby tutaj na dłużej.
     Przesunął wzrokiem po jej plecach, spojrzeniem schodząc na długie po ziemię firany, niewielki telewizor w kącie pomieszczenia, kilka zdjęć nieznanego mu mężczyzny i stół. Pudło.
     Czerwone pudło stojące na środku blatu pękało niemal za sprawą zgromadzonych w środku kopert. Kopert zaadresowanych do niej; kopert zaadresowanych przez niego. Przystanął, tępym wzrokiem śledząc Haruno.
  — Przyniosłem ci lekcje. — Zdjął teczkę z ramienia i otworzył ją, przerywając napiętą ciszę. Wyciągnął z niej kilka papierów i zeszytów, po czym położył je na kotatsu, samemu jednak wciąż stojąc. Dziewczyna z kolei położyła nogi na grzejnik, zarywając je beżowym, grubym obrusem. Złapała za kubek z zimnym już napojem i upiła kilka łyków.
  — Czemu nie odpisywałeś? — zapytała, nawet na niego nie spoglądając. Sasuke poczuł, jak wzbiera się w nim pewnego rodzaju złość.
  — Kłopoty rodzinne — skłamał, nie dając jednak jej tego po sobie poznać.
     Mimo to, zdawała sobie z tego sprawę. Nie zdecydowała się jednak na to, aby zapytać ponownie. Nie chciał mówić, to niech nie mówi. Wystarczy, że zda sobie sprawę z tego, iż w odpowiednim momencie ponowi pytanie, a wtedy będzie zmuszony do udzielenia prawdziwej odpowiedzi.
  — Tylko matematyka i japoński? — zapytała, przeglądając ostatnie strony zeszytów i zerkając na kartki z zadaniami.
  — Plus ankieta — burknął, palcem wskazując jeden ze świstków. — Wiesz, już czas zdecydować się, co będziemy robić w przyszłości i te inne duperele.
     Więcej żaden z nich się nie odezwał.

———
Miało być lepiej, ale znowu nie wyszło.
Tym razem nie podałam nikomu do sprawdzenia, także za ewentualne błędy przepraszam. :D
A co do opowiadania ogółem — to nie miało tak wyglądać, ale wychodzi niestety na to, że inaczej opisać całego zajścia nie potrafię, pomimo kiełkujących w mojej głowie pomysłów odnośnie rozdziału.

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

5 komentarzy:

  1. AA! Tak jak powiedziałam już wcześniej, jestem zupełnie oczarowana twoim talentem pisarskim. Opisujesz wszystko tak perfekcyjnie, że mogę wyobrazić sobie każdy najmniejszy ruch postaci ze szczegółami. Osobiście nie zauważyłam żadnego błędu, ale bulwersuje mnie fakt, że rozdział jest taki krótki. :<
    Czekam na dalszy rozwój akcji i podtrzymuję moje słowa. Blog genialny *.*

    Mam nadzieję, że z niego nie zrezygnujesz.
    Pozdrawiam i życzę WENY!
    _____
    [ai-no-ibuki.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jest jaki jest, bo napisałam go w tak krótkim czasie. :> Wiesz, mogę pisać raz na trzy dni, albo raz na miesiąc, z tym, że przy drugiej opcji notki będą dłuższe przynajmniej dwa razy. :D

      Nie chcę rezygnować, przynajmniej nie na razie. Nawet jak na mnie to by przegięcie było. Chociaż...
      Również życzę weny, a jakżeby inaczej,

      Usuń
  2. Tak, pokochałam blog, tak samo jak przedmówczyni. Historia jest niepowtarzalna, gdyż nigdy nie spotkałam się z tak przyjemnym usposobieniem panny Haruno. Większość autorów robi z niej albo sierotkę Marysię, albo agresywną panienkę o przerośniętym ego. Kiedy to połączymy, by stworzyć kogoś pomiędzy jest jeszcze gorzej, natomiast u Ciebie nie mogę jej przypisać do żadnej z wymienionych Sakur. Co do rozdziału, to mogę powiedzieć tylko tyle, że bardzo mi się podobał. Cudowny zbieg okoliczności, że to właśnie Sasuke musiał zanieść jej lekcje. Mimo to, jestem na Ciebie wściekła z jednego powodu: dlaczego skończyłaś w takim momencie, nie rozwijając tej sytuacji? Bardzo, ale to bardzo miałam nadzieję, że czegoś dowiem się odnośnie ich przerwanej konwersacji, a tu bum. Pomarz sobie Meaghan dalej. ;) No cóż, to jedynie zmusiło mnie do śledzenie Twojej historii, więc poniekąd powinnaś być z siebie dumna. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. I, oczywiście już standardowo zapraszam do siebie, z nadzieją, że może któreś z moich opowiadań na tyle przypadnie Ci do gustu, że także będziesz je śledziła. Jednakże o wiele bardziej zależy mi na szczerej opinii. Pozdrawiam i zapraszam www.wa-shira.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... miło mi.
      Cholernie mi miło. Radość rozpiera mnie od środka, biorąc pod uwagę fakt, że nigdy nie myślałam, iż ktoś byłby w stanie moje wypociny polubić, co dopiero mówić tu o... kochaniu. :O
      Najpierw miał iść Hozuki, ale stwierdziłam, że tak będzie lepiej, wiec cóż. A co do Sakury, to jakoś w praniu mi to wyszło. Miała być, że tak powiem, neutralna. Stawiać na swoim, ale równocześnie nie będąc wielce zadufaną w sobie, czy po prostu nie dającą się stłamsić. Bo stłamsić można przecież każdego.
      Na Twoje opowiadania z chęcią wielką oczywiście zajrzę, tylko skończę czwarty rozdział. ;)

      Pozdrawiam i życzę weny, Senseless.

      Usuń
  3. Swietnie przedstawiłaś bohaterów. Widać, ze masz talent, co więcej pisać? Znowu zostałas odpowiednio wychwalona wyżej, więc po prostu wezmę się za czytanie kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    ( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń