Kokoro przechyliła głowę w lewo, wyciągając swoją drobną rączkę przed siebie. Biała kulka wydała z siebie trudny do zidentyfikowania dźwięk, co dziewczynka odebrała za pisk przerażenia i słusznie odsunęła się w tył o trzy kroki. Puszysty ogonek zamachał w powietrzu, a zwierzątko zeskoczyło z parapetu i wylądowało na czterech łapach tuż przed wypolerowanymi lakierkami pięciolatki.
Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko i poczęła błądzić wzrokiem za kotkiem, mając nadzieję, ze wbrew temu, iż spaceruje po płotku nie wyskoczy poza teren przedszkola — w końcu i pani wychowawczyni, i mama, i siostrzyczka mówiły jej, że nie wolno opuszczać placu zabaw, kiedy bawią się na podwórku, bo jeszcze się zgubi i będzie miała problemy z powrotem.
A była przecież dobrą dziewczynką.
Zielonooka jednak zapięła tylko swoją przeciwdeszczową kurtkę aż po samą szyję, rozejrzała się dookoła i, kiedy już stwierdziła, że żadna przedszkolanka czy koleżanka nie zwraca na nią większej uwagi, przeskoczyła niskie, pomalowane na biało drewienko.
Nim ktokolwiek się zorientował, wybiegła na ulicę, mając nadzieję, że kociak szybko przeskoczy krawężnik, gdy zauważyła oślepiające światło samochodowych lamp. Tak, jakby jego życie było ważniejsze niż to jej.
Ogólnie, to obie nie wyglądały zbyt fortunnie; Karin została pozbawiona kilku włosów, a obraz przed nią rozmazywał się z powodu przekrzywionych okularów, na których szkiełkach przybyło parę nowych rys, natomiast Haruno miała kilka większych siniaków na odkrytych ramionach i obojczyku, a w dodatku teraz groziło jej pożegnanie się z pielęgnowanymi przez tyle lat, różowymi kosmykami, które stały się celem dwójki nastolatek z nożyczkami w dłoniach.
Z tego, co Sakura zdążyła zapamiętać, chłodny metal był już przyciskany do jej karku, a jedna z uczennic gotowała się do ścięcia zadbanych włosów, gdy drzwi żeńskiej ubikacji z trzaskiem odskoczyły i do środka weszła rozwścieczona niczym osa dyrektorka. Za nią kłębiły się tłumy ciekawskich uczniów, z czego niektórzy ożywieni plotkowali na temat całego zajścia, a inni po prostu ukazywali swe lekkie oszołomienie.
Brązowe oczy kobiety mierzyły gniewnie zarówno Karin oraz jej grupkę, jak i jej niedoszłą ofiarę, co bogu ducha winnej Haruno wprost mówiło o tym, iż zaszło pewne nieporozumienie, a wina spadnie na nią. Wiele się zresztą nie myliła, o czym przekonała się podnoszona z podłogi przez wysoką i kształtną blondynkę za ucho.
— Nowa uczennica, a już z nią sama problemy — burczała wciąż pod nosem nauczycielka, prowadząc grupkę dziewcząt do swojego przytulnego gabinetu na piętrze.
Wspomniana przez nią wbiła wzrok w czubki swoich butów i zaczęła bawić się długimi nitkami wychodzącymi z góry spodni. Chciała, żeby to skończyło się jak najszybciej, żeby kara wyznaczona przez dyrektorkę nie tylko już się zaczęła, ale i skończyła.
Drzwi pomieszczenia rozchyliły się, a brązowooka gestem dłoni zaprosiła do środka Haruno, reszcie dając znak, że na ich wyjaśnienia czas przyjdzie później. Dziewczyna przełknęła ślinę i niechętnie skorzystała z zaproszenia, pociągając cichutko nosem.
— Usiądź. — Kobieta rozsiadła się na swoim miejscu i wbiła w siedemnastolatkę spojrzenie ciemnych oczu, które Sakurze wydawało się samo w sobie rozkazywać jej wystrzelić sie w powietrze. Czym prędzej spełniła więc prośbę Tsunade, cofając jednak przed nią wzrok. — Posłuchaj...
— Sakura.
— A więc posłuchaj, Sakuro. Za wszczęcie bójki możesz zostać wyrzucona ze szkoły, to jasno mówi regulamin. Jesteś tu dzięki stypendium, więc w normalnych okolicznościach już zabierałabyś swoje rzeczy z szafki — westchnęła. — Z Karin jednak zawsze były problemy, niezależnie od tego, co ludzie mówią. Wierzę więc, że nie jesteś tutaj jedyną winną.
To w ogóle nie jest moja wina.
— W gimnazjum byłaś wzorową uczennicą, także póki co zostajesz ukarana miesiącem sprzątania sali gimnastycznej oraz obniżeniem zachowania. Mam nadzieję, że więcej taki wybryk się nie zdarzy. — Kobieta naparła na czarne krzesło i wypuściła głośno powietrze, jasno dając do zrozumienia, że to stanowisko powoli ją wykańcza.
— Ale proszę pani... — zaczęła dość cicho, ukradkiem sprawdzając, czy tym nieśmiałym wstępem zasłużyła sobie na zainteresowanie z jej strony. — No bo ona... ona się nade mną znęca.
Brązowooka zaśmiała się sucho i oparła policzek na zaciśniętej dłoni, z politowaniem zerkając na uczennicę. Po plecach Sakury przebiegł dreszcz.
— Co, jak co, ale to akurat, moja droga, jest najgorsze kłamstwo. — Uśmiech spełzł z jej ust. — Przykro mi, ale prosiłabym cię teraz o pozbieranie swoich rzeczy. Mundurek wypierz i przynieś jutro. — Haruno kłapnęła otwartymi ustami i z przestrachem spojrzała na dyrektorkę. — Ewentualnie możesz znaleźć świadków, o ile takich posiadasz. Wtedy sprawę przemyślę i, jeżeli mówisz prawdę, zostaniesz oczyszczona z zarzutów. — Chłodny i oschły ton zmienił się w przyjazny, gdy wypowiadała ostatnie zdanie, jakby dodawała jej otuchy i podświadomie informowała o tym, że wbrew wszelkim przekonaniom jest po jej stronie. Po słusznej stronie.
Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko i poczęła błądzić wzrokiem za kotkiem, mając nadzieję, ze wbrew temu, iż spaceruje po płotku nie wyskoczy poza teren przedszkola — w końcu i pani wychowawczyni, i mama, i siostrzyczka mówiły jej, że nie wolno opuszczać placu zabaw, kiedy bawią się na podwórku, bo jeszcze się zgubi i będzie miała problemy z powrotem.
A była przecież dobrą dziewczynką.
Zielonooka jednak zapięła tylko swoją przeciwdeszczową kurtkę aż po samą szyję, rozejrzała się dookoła i, kiedy już stwierdziła, że żadna przedszkolanka czy koleżanka nie zwraca na nią większej uwagi, przeskoczyła niskie, pomalowane na biało drewienko.
Nim ktokolwiek się zorientował, wybiegła na ulicę, mając nadzieję, że kociak szybko przeskoczy krawężnik, gdy zauważyła oślepiające światło samochodowych lamp. Tak, jakby jego życie było ważniejsze niż to jej.
***
Ogólnie, to obie nie wyglądały zbyt fortunnie; Karin została pozbawiona kilku włosów, a obraz przed nią rozmazywał się z powodu przekrzywionych okularów, na których szkiełkach przybyło parę nowych rys, natomiast Haruno miała kilka większych siniaków na odkrytych ramionach i obojczyku, a w dodatku teraz groziło jej pożegnanie się z pielęgnowanymi przez tyle lat, różowymi kosmykami, które stały się celem dwójki nastolatek z nożyczkami w dłoniach.
Z tego, co Sakura zdążyła zapamiętać, chłodny metal był już przyciskany do jej karku, a jedna z uczennic gotowała się do ścięcia zadbanych włosów, gdy drzwi żeńskiej ubikacji z trzaskiem odskoczyły i do środka weszła rozwścieczona niczym osa dyrektorka. Za nią kłębiły się tłumy ciekawskich uczniów, z czego niektórzy ożywieni plotkowali na temat całego zajścia, a inni po prostu ukazywali swe lekkie oszołomienie.
Brązowe oczy kobiety mierzyły gniewnie zarówno Karin oraz jej grupkę, jak i jej niedoszłą ofiarę, co bogu ducha winnej Haruno wprost mówiło o tym, iż zaszło pewne nieporozumienie, a wina spadnie na nią. Wiele się zresztą nie myliła, o czym przekonała się podnoszona z podłogi przez wysoką i kształtną blondynkę za ucho.
— Nowa uczennica, a już z nią sama problemy — burczała wciąż pod nosem nauczycielka, prowadząc grupkę dziewcząt do swojego przytulnego gabinetu na piętrze.
Wspomniana przez nią wbiła wzrok w czubki swoich butów i zaczęła bawić się długimi nitkami wychodzącymi z góry spodni. Chciała, żeby to skończyło się jak najszybciej, żeby kara wyznaczona przez dyrektorkę nie tylko już się zaczęła, ale i skończyła.
Drzwi pomieszczenia rozchyliły się, a brązowooka gestem dłoni zaprosiła do środka Haruno, reszcie dając znak, że na ich wyjaśnienia czas przyjdzie później. Dziewczyna przełknęła ślinę i niechętnie skorzystała z zaproszenia, pociągając cichutko nosem.
— Usiądź. — Kobieta rozsiadła się na swoim miejscu i wbiła w siedemnastolatkę spojrzenie ciemnych oczu, które Sakurze wydawało się samo w sobie rozkazywać jej wystrzelić sie w powietrze. Czym prędzej spełniła więc prośbę Tsunade, cofając jednak przed nią wzrok. — Posłuchaj...
— Sakura.
— A więc posłuchaj, Sakuro. Za wszczęcie bójki możesz zostać wyrzucona ze szkoły, to jasno mówi regulamin. Jesteś tu dzięki stypendium, więc w normalnych okolicznościach już zabierałabyś swoje rzeczy z szafki — westchnęła. — Z Karin jednak zawsze były problemy, niezależnie od tego, co ludzie mówią. Wierzę więc, że nie jesteś tutaj jedyną winną.
To w ogóle nie jest moja wina.
— W gimnazjum byłaś wzorową uczennicą, także póki co zostajesz ukarana miesiącem sprzątania sali gimnastycznej oraz obniżeniem zachowania. Mam nadzieję, że więcej taki wybryk się nie zdarzy. — Kobieta naparła na czarne krzesło i wypuściła głośno powietrze, jasno dając do zrozumienia, że to stanowisko powoli ją wykańcza.
— Ale proszę pani... — zaczęła dość cicho, ukradkiem sprawdzając, czy tym nieśmiałym wstępem zasłużyła sobie na zainteresowanie z jej strony. — No bo ona... ona się nade mną znęca.
Brązowooka zaśmiała się sucho i oparła policzek na zaciśniętej dłoni, z politowaniem zerkając na uczennicę. Po plecach Sakury przebiegł dreszcz.
— Co, jak co, ale to akurat, moja droga, jest najgorsze kłamstwo. — Uśmiech spełzł z jej ust. — Przykro mi, ale prosiłabym cię teraz o pozbieranie swoich rzeczy. Mundurek wypierz i przynieś jutro. — Haruno kłapnęła otwartymi ustami i z przestrachem spojrzała na dyrektorkę. — Ewentualnie możesz znaleźć świadków, o ile takich posiadasz. Wtedy sprawę przemyślę i, jeżeli mówisz prawdę, zostaniesz oczyszczona z zarzutów. — Chłodny i oschły ton zmienił się w przyjazny, gdy wypowiadała ostatnie zdanie, jakby dodawała jej otuchy i podświadomie informowała o tym, że wbrew wszelkim przekonaniom jest po jej stronie. Po słusznej stronie.
***
Czarna Honda Civic zatrzymała się z piskiem opon na środku drogi. Drzwi samochodu od strony kierowcy otworzyły się na całą szerokość a ze środka wyskoczył wysoki, postawny mężczyzna. Zamknął za sobą z głośnym trzaskiem i podbiegł do płaczącej dziewczynki, ciesząc się, że zwolnił na zakręcie i zdążył wyhamować.
— Nic ci nie jest? — zapytał, ignorując plątającego mu się pod nogami puszystego zwierzaka i podciągnął dziecko za ramię. Wskazała najpierw krwawiące kolana, a potem widocznego na jej czole guza, po czym wznowiła swój koncert. Brunet westchnął ciężko i rozejrzał się, mając nadzieję, że znajdzie kogoś, kto mógłby mu w tej sprawie pomóc.
Nie musiał martwić sie o auto; uliczka była wąska, poza tym umieszczona w takim miejscu, że przejeżdżano nią czymś innym niż rowerem dwa, góra trzy razy na dzień.
— Posłuchaj, pomożesz mi teraz, dobrze? — zapytał, uśmiechając się do niej uspokajająco. — Po prostu powiedz mi, jak to się stało, jak masz na imię i gdzie mogę cię odtransportować, będąc pewnym, że tam będziesz bezpieczna...
———
ŻENUJĄCE
Nie musiał martwić sie o auto; uliczka była wąska, poza tym umieszczona w takim miejscu, że przejeżdżano nią czymś innym niż rowerem dwa, góra trzy razy na dzień.
— Posłuchaj, pomożesz mi teraz, dobrze? — zapytał, uśmiechając się do niej uspokajająco. — Po prostu powiedz mi, jak to się stało, jak masz na imię i gdzie mogę cię odtransportować, będąc pewnym, że tam będziesz bezpieczna...
———
ŻENUJĄCE
Hej, rozdział był całkiem ciekawy. Zastanawiam się kim był ten brunet co potrącił tą dziewczynkę. Podejrzewam, że to Itaś^^ (ale to tak na marginesie). O, co do urodzin: Ile lat kończysz?
OdpowiedzUsuńPo za tym, to spoko, ze notki nie będą aż tak często wychodziły - szkoła i te sprawy =.= . Ogólnie podoba mi się rozdział i zapraszam do mnie www.love-game-sasusaku.blogspot.com
On jej nie potrącił — ona się przewróciła na środku drogi, a on zdążył wyhamować, no. :D Podejrzenia jak najbardziej słuszne, zresztą pojawiła się jego ikonka w bohaterach, a to samo w sobie dużo mówi. Ile? Sporo. Na tyle, aby o tym nie mówić, bo sobie tylko dokopię, ale też na tyle mało, aby ze szkołą mierzyć się jeszcze przez kilka lat. ;)
UsuńPozdrawiam, Senseless
Nienawidzę Karin. Czytam dużo opowiadań, gdzie Karin jest "tą złą" i szczerze mówiąc, ani trochę mi to nie przeszkadza. Od początku, kiedy zjawiła się w anime gra mi na nerwach i jedyne co ją ratuje to kłótnie z Suigetsu (moim ulubieńcem^^)
OdpowiedzUsuńOK, wygadałam się. Chyba mogę zabrać się za komentowanie...
Jak zwykle oczarował mnie styl pisania, a mała ilość dialogów mnie nie drażniła. A zwykle to robi xD, więc twój blog ma w sobie coś magicznego. Ostatnio zabrałam się za czytanie książki (niby wielki Bestseller) a ominęłam chyba z setki linijek, bo tak masywna ilość niepotrzebnych opisów wręcz mnie dobijała. Jeśli chodzi o twoje opowiadanie, to jest inaczej. Zawsze zagłębiam się w tekst, a potem robię wielkie oczy, kiedy okazuje się, że koniec rozdziału. Gratulację, naprawdę masz talent.
Podzielam zdanie Anny, bo również zaciekawiło mnie kto jest sprawcą całego zamieszania. Ach! Jak zwykle napaliłaś mnie na kolejną część.
Szablon piękny *.*
No, to chyba tyle. Trochę się tutaj rozpisałam, ale czasami zdarza mi się pisać "referaty" w komentarzach XD
Pozdrawiam i WENY!
Ja też jej nie lubię i nie mam zamiaru rezygnować z jej ogólnego wizerunku w moim opowiadaniu, co zresztą widać na pierwszy rzut oka. A Suigetsu jest najlepszy, uwielbiam gościa. XD
UsuńSerio? Jestem zaszczycona, serio, co nie zmienia jednak faktu, że Ci nie wierzę. W sensie to, że niby mam jakiś tam talent. :<
Och, dziękuję, dziękuję, dopracowanie kolorów było katorgą. xD
Również pozdrawiam i ponownie życzę tego samego, Senseless
Nie jest nie jest coraz bardziej mi się podoba Hay
OdpowiedzUsuńDlaczego tak krótko?! Ech...pozostaje mi czekać na następny rozdział :) Proszę o powiadomienie mnie na http://anastasiane-reheart.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMasz talent!!!!
Trafiłam tutaj przypadkowo i przeczytałam wszystkie opublikowane rozdziały. Nie żałuję, bo to opowiadanie jest SUPER!!! Piszesz po prostu świetnie. Dodaję Cie do linków u siebie, i jeśli możesz informuj mnie o nowych rozdziałach u mnie na szept-serca.blogspot.com. Czekam na następny rozdział, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCóż, kochana, masz już sześciu obserwatorów.
OdpowiedzUsuńA więc przeczytałam i żałuję, że już się skończyło. Równocześnie ubolewam nad faktem, że w rozdziale nie pojawił się Sasuke, aczkolwiek wielką fanką przewidywalnych romansideł nie jestem.
Błędów nie szukałam, ale wiem, że ich nie ma (przynajmniej na moje oko). Oczywiście, mogę się mylić, gdyż kwestia poprawnościowa zawsze była dla mnie problemem.
Co mam napisać jeszcze? Rzeczą oczywistą jest, że czekam na kontynuację i jakiś szybki rozwój akcji, ew. dobre tempo publikacji rozdziałów (z czym np. ja mam problem).
Pozdrawiam,
{wa-shira.blogspot.com}
Sto lat, sto lat... (troszkę spóźnione, ale tylko troszkę ;)) Chcę przypomnieć ci, że coś obiecałaś na wczoraj... -.- Dopiero niedawno 'odkryłam' ten blog więc wstrzymywałam się z komentarzem, ale skoro nic się nie pojawia to coś napiszę
OdpowiedzUsuń.
.
.
Nie lubię Karin, to pierwsza myśl jaka mi się nasuwa po przeczytaniu tego rozdziału. Ale kocham Suigetsu :D, to druga myśl. Miałam też kilkanaście innych myśli, ale mi uleciały...
:/
:|
:\
Dobra, chyba cierpię na zaniki pamięci :[ Więc dodam jedynie, że mam nadzieję, że sobie przypomnę i dopiszę coś więcej :D
Czekam na nexxxxta :*
ARMIA KRAJOWA
Dziękuję(?). C:
UsuńTak, wiem, że obiecałam, ale tak to bywa, że jak coś obiecuję, to zwykle mi nie wychodzi; żeby jednak nie było, mam nadzieję, iż Wielki Wen znów mnie nawiedzi i sprawi, iż rozdział kolejny i obiecany bonus pojawi się samoczynnie w czasie krótszym niż tydzień. xD
A więc, wszyscy, którzy czekacie na nową notkę.
OdpowiedzUsuńNiestety, z tego co mi wiadomo nasza kochana autorka dostała szlaban, więc w najbliższym czasie notki nie będzie, a szkoda. :C Żeby nie było wątpliwości, piszę, bo autorka mnie prosiła.
Radzę uzbroić się w cierpliwość, bo, znając Senseless, notka powinna wynagrodzić nam czekanie. C:
Szlaban...? Dlaczego za Twoją karę, cierpimy również my - czytelnicy? Niesprawiedliwe. No cóż... pozostaje tylko czekać. Co do rozdziału: oczywiście bardzo dobry, wręcz bez zastrzeżeń. Już podejrzewałam wypadek lub szybki ratunek ze strony, np. Sasuke, ale mnie zaskoczyłaś. Z chęcią zapoznałabym się z rozwojem wydarzeń, dlatego pisz! Jak nie na kompie, to na kartce. Mam nadzieję, ze niedługo pojawisz się z dłuższym rozdziałem - a co! Dostałas szlaban, więc byłaś niedobra, pokutuj xd Niech będzie więc dłuższy. Czekam na nexta. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )
A i jeszcze jedno: nie wspomniałam o szablonie. Muszę przyznać, ze wygodnie tu u Ciebie xd Co się chce, to się znajdzie. Wszystko jest bardzo czytelne, czego nie można powiedzieć o wszystkich blogach. :)
Usuń